11 czerwca 2015

Nostalgicznie


„Za to, że mnie przytula”, powiedziała dziewczynka zapytana za co kocha swoją mamę. Takie to zwykłe, to przytulenie. Instynktowne. Bezwarunkowe. Bezcenne. Nie wiem czy my dorośli tak naprawdę, ale to naprawdę rozumiemy jak ważna jest bliskość. Nie wiem, czy do końca rozumiemy, że większość wysiłków naszych dzieci czeka na naszą pochwałę, aprobatę i akceptację. 

Od małego szkraba chce mi pomagać w praniu, myciu naczyń, sprzątaniu czy gotowaniu. Jak uczyła się jeździć na hulajnodze na pierwszej prostej odwracała się i krzyczała, mamo udało mi się. Kiedy misternie złożyła bluzeczkę i włożyła ją do szafy i zawołała zobacz mamo jak złożyłam. Jak zamówiła pierwsze frytki z dziadkiem i uczyła się nabijać je widelczykiem, który dla niej w obsłudze był co najmniej tak trudny jak dla nas jedzenie pałeczkami. Jak pierwszy raz zobaczyła morze. Jak wspinała się po drabinkach ze świadomością, że nic jej nie grozi. Zawsze wtedy byłam z nią i zawsze wtedy powinnam czuć się jak superbohaterka. Bo za to wszystko jestem kochana. Za codzienność, która czasami wydaje się mało atrakcyjna. A kiedy mówi mi, że jest moją przyjaciółką, nic mi więcej nie potrzeba.




Po chwili widzę Anię goniącą z patykiem motyle na łące, albo myjącą magiczne kamienie w wiaderku z wodą. Wtedy dociera do mnie, że to co dla mnie jest zwykłym kamieniem nabiera magicznych cech dzięki wspaniałej dziecięcej wyobraźni. Nieograniczonej, która niepostrzeżenie zaraża moją, pozwalając wymyślać coraz to nowsze historie o świecie. Kiedy przychodzi taki dzień, w którym brakuje wam cierpliwości, a godziny dłuży się w nieskończoność pomyślcie o tym jakimi jesteście superbohaterkami dla swoich dzieci. Jak potraficie zaczarować mleko i zamienić je w budyń. 

Czysta magia, a przecież potraficie znacznie więcej :)


28 marca 2015

TOP 5 - ksiazki dla dwulatka


Nie tak dawno temu pisałam Wam o książkach z naszej domowej biblioteki TU. Każdy miesiąc przynosi nam nowe wyzwania i przygody. Zmieniają się nasze rozmowy, zabawy i książki, które wspólnie czytamy. Zauważyłam, że Ania lubi książki o konkretnym bohaterze, nie zbiory opowiadań o wszystkim i o niczym. Przygody o tacie, mamie, dziadku, przyjaciołach czy ulubionym misiu pokazują jej świat w sposób dostosowany do jej wieku. Dwulatek rozpoznaje bohaterów, zapamiętuje czytane mu opowiadania, ma swoje ulubione przygody i jest naprawdę dociekliwym słuchaczem. Jeśli czytam opowiadanie, które Ania zna i zmienię jakieś słowo (najczęściej to na końcu zdania lub akapitu) Ania natychmiast mnie poprawia. Czasami celowo przestaję czytać i wtedy ona dopowiada część zdania, która powinna teraz być. Ma niesamowitą pamięć i naprawdę zaskoczyła mnie już wielokrotnie tym co zapamiętała. 
Czytanie książek to nie tylko wieczorny rytuał, to idealne rozwiązanie na wspólne spędzenie wolnego czasu, jeśli tylko dziecko lubi czytać.

Zapraszam Was do naszej biblioteki. Oczywiście nie jest to nawet połowa książek, które czytamy, ale to nasz aktualny TOP 5 :)






1. "Lato Stiny"

Stina jest małą poszukiwaczką skarbów, która spędza lato u dziadka na wyspie. Lubi z dziadkiem łowić ryby, ale przede wszystkim zbiera patyki, piórka i inne ciekawe rzeczy, które morze wyrzuciło na brzeg. Kiedy nadciąga sztorm Stina jest zachwycona. W taki sztorm nie można być samemu, a wtedy dobrze, że w pobliżu jest dziadek.
Książka składa się z dwóch opowiadań, po które Ania sięga naprawdę bardzo często. Bardzo lubi Stinę i jej dziadka. Czasami szuka strony, na której jedzą wspólnie obiad, innym razem szuka Stiny płaczącej na kamieniu za dziadkiem. To opowieść o prostych, ale ważnych emocjach, chęci poznawania świata, miłości i przyjaźni. Ilustracje Leny Anderson przepięknie oddają klimat wakacji na wyspie, a tekst pełen jest ciepła i dyskretnego humoru.






2. „Miś Uszatek"

Zbiór przygód o Misiu Uszatku, to wyjątkowa pozycja na naszej półce. Kupiłam ją dawno temu i czytałam jak Anusia, była malutka. Jednego dnia Ania sięgnęła ją z półki pełna emocji i z uśmiechem oznajmiła, że to Miś Uszatek!!! Naprawdę nigdy wcześniej nie oglądała żadnej książki z takim zainteresowaniem jak tej. Obrazki Zbigniewa Rychlickiego, wybitnego ilustratora i laureata wielu nagród pochłonęły ją w całości. W pierwszym opowiadaniu poznajemy przesympatycznego pluszowego misia i dowiadujemy się dlaczego nazywa się Miś Uszatek. Szybko poznajemy Jacka, Zosię, Kruczka, Zajączka, Kogucika i wielu nowych przyjaciół misia, których poznaje podczas swoich podróży. Miś bardzo lubi dzieci i być może dlatego dzieci tak bardzo lubią misia. Opowiadania są mądre, krótkie i w sam raz na wieczorne czytanie. W naszym domu Miś Uszatek to bohater uwielbiany i kochany. Pamiętam taką sytuację sprzed kilku miesięcy, kiedy Ania prosiła mnie wieczorem żebym zaśpiewała jej „pora”. Prosiła kilkakrotnie „mamo zaśpiewaj mi pora”. Na szczęście skojarzyłam, że chodzi o „Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci….”.




3. „Jak tata pokazał mi wszechświat"

Pewnego dnia tata powiedział synkowi, że pokaże mu wszechświat. Tak zaczyna się przygoda małego Ulfa i jego taty. Podróż wydaje się być daleka, a tak naprawdę prowadzi zwykłymi ulicami za miasto. Tam przy świetle księżyca, w prawie zupełnej ciemności spotykają ślimaka ze wszechświata pełzającego po kamieniu i źdźbło trawy kołysane wiatrem kosmosu. Wszystko to jest wszechświatem. Ale tata, ma do powiedzenia coś więcej...
Przepiękna książka o rzeczach małych i wielkich, o rzeczach przyziemnych i niemal mistycznych. W prosty i niezwykle ujmujący sposób pokazuje przedszkolakowi otaczający go mikro- i makrokosmos, a rodzicom podpowiada, że dzieci rozumieją więcej, niż dorosłym mogłoby się wydawać. Książka ciepła, mądra i poetycka, a jakże przy tym pełna humoru! Ania najbardziej lubi czytać ją z tatą. Wierzcie mi, że widok ich razem pochłoniętych opowieścią jest wzruszający. Zdarzają się również sytuacje, w których Ania staje na stołku przy parapecie i mówi, że ogląda wszechświat. Dosłownie i z pełną świadomością go ogląda.








4. „ Jak mama została indianką"

Czy mamy potrafią bawić się w Indian? Pisałam wam o tym już TU. Przekonuje się o tym Ulf, kiedy pewnego dnia udaje mu się odciągnąć mamę od smażenia kotletów – czyli uwolnić z niewoli u bladych twarzy. Spędzają ze sobą niezwykły dzień. Mama zmienia się nie do poznania – przypomina sobie czasy, kiedy sama, jako mała dziewczynka, bawiła się w Indian. Ten jeden raz kotlety mogą poczekać! Pięknie ilustrowana, ciepła i mądra książka, a przy tym genialnie doprawiona specyficznym dla Ulfa Starka humorem! Historia o małym Ulfie i jego mamie pomoże wam zrozumieć, jak ważne są chwile spędzone z dzieckiem, i że nawet w nawale obowiązków warto sobie czasem pozwolić na odrobinę szaleństwa! Dzieciom natomiast pozwoli spojrzeć na nas rodziców w zupełnie nowym świetle – bo choć trudno w to uwierzyć, rodzice też kiedyś byli mali! 

Tego popołudnia mama skakała do wody z Wysokiej Skały w kremowych majtkach i z rozpuszczonymi włosami. Nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej.
– Nie jesteś taka jak zawsze – powiedziałem.
– Nie – odparła. – Teraz jestem znowu Piękną Rybą.
– Jaką piękną rybą? – zdziwiłem się.
– To było moje indiańskie imię, kiedy byłam mała.





5. „Mysi domek"

Sięgnęłam po tą książkę za namową Pani w księgarni dla dzieci. Mało jest dzisiaj takich miejsc, w których sprzedawca potrafi doradzić i pomóc w wyborze książki. Na szczęście powstało w ostatnich latach kilka księgarni, w których są tylko książki dla dzieci. Mysi Domek jest projektem wymyślonym, wykonanym i napisanym przez jedną osobą. Pani Karina Schaapman zbudowała go jako tło dla swojej książki. Domek powstał z kartonowych pudeł, a do wykończenia wykorzystano autentyczne tkaniny z lat 50., 60. i 70. XX wieku. Mieszkańcami domku są myszki, które również zostały zaprojektowane i wykonane przez Karinę. Historyjki opisane w książce powstały w trakcie prac nad projektem.
Książka to zbiór 17 opowiadań o dwóch myszkach, które przyjaźnią się ze sobą i wspólnie mają wiele ciekawych przygód w domu, który jest ich całym światem. Format książki jest duży i dzięki temu widać wszystkie detale. Zdjęcia i nagromadzone na nich przedmioty zachęcają do zadawania pytań i opowiadania własnych przygód o myszkach.








Anusiowe książki
Lato Stiny - TU
Miś Uszatek - TU
Jak tata pokazał mi wszechświat - TU
Jak mama została Indianką - TU
Mysi domek - TU







9 marca 2015

Keep Calm and Love Foxes




Rudy ojciec, rudy dziadek, rudy ogon to mój spadek

Być może nie pamiętacie tych czasów kiedy posiadanie lisa było marzeniem każdej kobiety. A może   właśnie byłyście w jego posiadaniu i towarzyszył Wam całą zimę na szyi. Czy był on towarem deficytowym? Czy był doskonałym prezentem od ukochanego mężczyzny? Czy może był tylko substytutem, tanim zamiennikiem dla norki czy? Tego nie potrafię ocenić, bo pamiętam go jedynie upchniętego w pawlaczu mieszkania rodziców. Wielokrotnie jako dziecko wpadał mi w ręce jak tata wyciągał ozdoby świąteczne z owego właśnie pawlacza, ale nigdy nie mogłam wyobrazić sobie swojej mamy z tą rudą kitą na szyi, a już tym bardziej siebie samej. Powiem więcej, wywoływał on we mnie uczucie, nie będę ukrywać obrzydzenia i strachu. Jakby tata założył go na rękę i zaczął mnie gonić, na pewno uciekałabym najdalej jak mogę. 


Nieśmiertelny lis

Lis jednak przetrwał niczym szlachetny kuzyn norki. Stał się obiektem wysoce pożądanym i modnym. Lis przetrwał w swoim kształcie, formie i zarysie. Nie kochamy już jego futra, a jedynie jego wizerunek. Dla wszystkich ekozakręconych, to zdecydowanie dobra wiadomość :) Producenci lubią wykorzystywać go zapewne nie z czystej miłości do zwierzaka, ale jako gwarancję dobrej sprzedaży produktu, który ma być przede wszystkim "chodliwy".

Motyw lisa przewija się przez wiele książek dla dzieci, np. TU. Jest to zawsze sprytny i przebiegły bohater, nie bez przyczyny nazywany liskiem chytruskiem. Najczęściej udaje przyjaciela, po to żeby osiągnąć cel sobie wyznaczony, zaraz po tym jak uśpi czujność swojego rozmówcy.

Lis jednak dawno opuścił kartki książek i zawędrował na skarpety, buty, plecaki, torebki, obrazy, plakaty, zabawki, ubrania, kocyki, poduszki, spinki, gumki, guziki…nie wiem czy jest na świecie produkt, którego nie moglibyśmy kupić z wizerunkiem lisa? Okazuje się, że jego wizerunek pomimo, co tu dużo ukrywać, mało sympatycznego charakteru lubimy i my rodzice i nasze dzieciaki.

A: Mamo włącz mi bajkę o lisku
M: O jakim lisku Anusiu?
A: No o lisku. Lisku Tadziku
M: O_o ??? hehe Tadziku (nie znam takiego)

Z pomocą przyszedł nam youtube i oto nasza bajka o lisku Tadziku :) Bardzo się Ani podobała => TU






















23 lutego 2015

Jak mama została indianka




Chłopiec czy dziewczynka?

Zanim zostałam mamą zawsze marzyłam o tym, żeby mieć córeczkę. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie dopuszczałam do siebie myśli, że dane mi będzie zostać mamą dziewczynki. Wybraliśmy z M imię dla chłopca i odsuwaliśmy od siebie myśl, że może to być dziewczynka. Czekaliśmy cierpliwie ok 20 tygodni. Tak bardzo bałam się rozczarowania z tym związanego, że kiedy już lekarz z pełną świadomością powiedział, że urodzę dziewczynkę nie mogłam w to uwierzyć. Radość była przeogromna! Przy każdej wizycie dopytywałam, czy na pewno nic się nie zmieniło! 

Wyobrażałam sobie jak to będzie w przyszłości. Myślałam o Ani jak o swojej przyjaciółce, bo dokładnie tak wyobrażam sobie swoją relację z nią. Być może jest to wyidealizowana wizja, ale jestem przekonana, że w przyszłości przyjdzie do mnie z każdym swoim problemem, popłacze do telefonu, przyjedzie na ploty i kawę czy herbatę. Wynika to na pewno z tego jaka jest moja relacja z moją mamą. Wielokrotnie słyszałam, że jest wyjątkowa. Nie twierdze, że z synem nie można zbudować więzi przyjacielskiej i partnerskiej, ale sama jestem córką i mam jedynie córkę więc moje doświadczenie tutaj się na razie kończy.


Jak mam została indianką

Chwile wspólnej zabawy z Anką, to momenty warte zapamiętania. Nawet jak jestem zmęczona, nie mam energii, czuje złość na świat, że mam tak mało czasu, to rechotanie dobiegające spod stołu potrafi osłodzić nawet najgorszy dzień. Jej spojrzenie prowokuje do zabawy, uśmiech zaraża optymizmem a energia nie zostawia miejsca na nudę. Dla niej jestem Mamą Indianką, ale przede wszystkim mówi do mnie „jesteś moją przyjaciółką” co jest rozbrajające!

Znacie opowieść o mamie, która na jeden dzień zostaje indianką? Chciałabym być nią o wiele dłużej. W bajce Jak mama została indianką pewien chłopiec odciąga swoją mamę od smeżenia kotletów i spędzają ze sobą niezwykły dzień. Mama zmienia się nie do poznania, przypominając sobie czasy kiedy sama była małą dziewczynką. Ta książka to ciepła opowieść pełna humoru. Nam rodzicom pomaga zrozumieć jak ważne są chwile spędzane z dzieckiem, i że nawet w nawale obowiązków warto sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. W świecie indian nie usmażony kotlet jest najważniejszy a czas spędzony wspólnie z dzieckiem. Dzieciom natomiast pozwoli spojrzeć na rodziców w zupełnie innym świetle, bo chociaż trudno w to uwierzyć, rodzice też byli kiedyś mali! 

Bardzo wam polecam ulubioną ostatnio bajkę Ani "Jak mama została indianką", ale przede wszystkim polecam Wam zostać indianką :)







Anusia
Bluzka - Zara
Spodnie - Next
Gumki - Kollale
Myszki - Maileg
Wózek - Maileg
Krzesełko dla myszek - Maileg





Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Zobacz także